4 lipiec to kolejna już szósta wyprawa rowerowa Klubu Turystyki Rowerowej „Peleton ” i jego przyjaciół.
Po pięknym terenie Żerkowsko-Czeszewskiego Parku przyszedł czas na kolejny Park Krajobrazowy „Dolina Baryczy”. O godz 9.00 przy fontannie spotkało się 8 miłośników turystyki rowerowej. Plan trasy wycieczki przedstawił jej inicjator, po czym zrobiono tradycyjną fotkę i ruszyliśmy na trasę. Najpierw DK 444 do Sulmierzyc i dalej już po woj. dolnośląskim Kolęda i Wrocławice. Tu popełniliśmy mały błąd nawigacyjny ale szybko wróciliśmy na właściwą drogę, choć dodatkowo obejrzeliśmy ruiny dawnego młyna wodnego na Czarnej Wodzie zw tu Pluną. Niestety droga gruntowa to piach że aż miło, przez ok 1 km męczmy się z nim. Na szczęście po wjeździe do lasu droga jest uczęszczana i twarda. Naszym celem jest „Zapadły Zamek” przy stawie Przyleśnym we Wrocławicach – Osadzie zw dw Rybakówką. Niestety tuż za mostem na Czarnej Wodzie zabrakło tabliczki informacyjnej do zamku, a widząc słabo uczęszczany dukt nie ryzykujemy kolejnego błędu. O tym, że to była jednak droga do zamku przekonaliśmy się będąc już po drugiej stronie Sarniego Stawu. Fotka i postanowienie, że za kolejnym razem na pewno dojedziemy do zamku. Teraz przez las i drogami o bardzo różnej nawierzchni podążamy przez Jaz Potasznia do Joachimówki zw niegdyś Starą Potasznią. To osada, którą utworzył książe Joachim Maltzan z Milicza dla robotników-górników wydobywających dawniej torf z dzisiejszego jednego z największych stawów milickich Jan. Zaglądamy do nowego obiektu gastronomicznego „Ptasia osada”. Jest już po południu więc pora odpowiednia by coś zjeść i odpocząć po trudnych leśnych drogach. Obiekt nowy z ładną restauracją , parasolami i domkami do wynajęcia na nocleg. Jest nawet tzw. łączka kwiatowa dla owadów – piękna sprawa. Przy posiłku przeprowadzony jest konkurs krajoznawczy, który zwycięsko zakończył się dla Roberta Kostenckiego przed Tadeuszem Olejniczakiem i Benią Bartkowiak. Ruszamy dalej. Przed nami Potasznia i Bracław i bardzo miłe zaskoczenie. Od krzyżówki w Potaszni aż do mostku nad Rybnicą piękny równiutki asfalt. Wreszcie koniec z męką rowerzystów jadących po czymś co trudno nazwać było asfaltem. Żeby tak jeszcze położono nowy asfalt w okolicy Wróblińca, Wielgich Milickich i Henrykowic – byłoby wspaniale. Żegnamy się z piękną drogą i po raz kolejny wjeżdżamy w las na tzw. koński szlak prowadzący do Grabownicy. Droga różna, ale daje się jechać choć czasem z trudem. Trud jazdy wynagradzają przepiękne widoki na potężny staw Grabownica. Miejscowość Grabownicę mijamy bez zatrzymywania, choć na pętli rowerowej zagęszczenie rowerzystów dość duże i tak aż do Średziny. Miło patrzeć na tak dużą ilość, ale trzeba bardzo uważać szczególnie na tzw. objazdach gdzie drogi nie są zbyt równe i najczęściej z dziurami. Za Grabownicą odwiedzamy jeszcze cmentarz poewangelicki, który ponownie jest użytkowany i skrótami między stawami Golica, Polny, Słowian i Wilczy Duży zatrzymujemy się pod chatką w Nowym Grodzisku. A tu tłok jak na targu. Rowery, motocykle, samochody w tym transportujące kajaki. Po kolejnym odpoczynku ruszamy przez Jankową do Trzebicka. I znów przyjemna niespodzianka. Na trasie z Sulmierzyc do Jankowej piękny równiutki asfalt – nareszcie !!!. Męczymy się z podjazdem do kościoła w Trzebicku – tu ostatni krótki postój. Tu także niespodzianka. Ktoś wreszcie kupił park wraz z ruiną pałacu i już widać pierwsze prace porządkowe w parku. Może doczekamy się nie tylko tablic „teren prywatny’, ale w przyszłości odpoczynku w parku i jakiejś kawiarni w pałacu. Ale to na razie pobożne życzenia.
Przyjemność odwiedzenia PK „Dolina Baryczy” mieli Benia Bartkowiak, Ula Kowal, Ania Fabsiak, Stasiu Stanisławski, Jasiu Grząka, Tadek Olejniczak, Robert Kostencki i Antoni Azgier.
Tekst i zdjęcia: Antoni Azgier